Rozbieranie się przed kamerką internetową to działalność artystyczna, a nie gospodarcza – tak uzasadnił fiskus swoją decyzję.
Kobieta dorabiająca do pensji striptizem w internecie nie jest przedsiębiorcą i nie musi zakładać firmy. Wystarczy, że wykaże przychody w zeznaniu rocznym. Taka jest konkluzja interpretacji dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej.
W czasie transmisji na żywo striptizerka spełnia życzenia klientów, za to otrzymuje od portalu żetony, które może wymienić na środki pieniężne (są przelewane na jej rachunek bankowy).
Kobieta w postępowaniu podatkowym wyjaśniła, że wirtualny striptiz nie jest jej głównym, ale tylko dodatkowym zajęciem. Na co dzień pracuje na etacie i rozlicza się z urzędem skarbowym na podstawie informacji PIT-11. Transmisjom internetowym poświęca kilka godzin dziennie, a zarobione żetony wymienia raz w miesiącu na gotówkę.
Fiskus nie miał nic przeciwko temu. Podkreślił, że opisane okoliczności świadczenia usług nie wskazują na prowadzenie działalności gospodarczej. Oznacza to, że kobieta nie musi rejestrować firmy, prowadzić księgowości, odprowadzać w trakcie roku zaliczek na podatek. Konkluzja skarbówki mogłaby być jednak inna, gdyby przychody ze striptizu były głównym albo jedynym źródłem zarobku.
Przychody z wykonywanych usług nie przekraczają 1050 zł miesięcznie, można skorzystać z nowego, obowiązującego od 30 kwietnia rozwiązania: działalności nierejestrowanej.
plportal.pl